
Mimi dała się złapać...

i skorzystała z pakietu
all inclusive
w elbląskim szpitalu ;)


nie były imponujące...

aż tak ponuro...

kiedy trzeba było spokojnie leżeć
podczas kroplówki...

choć nóżką pomachać...

problemu z zagospoda -
rowaniem czasu -
zabawy strzykawką...



I tak przez cztery doby...

w przerywaną częstymi postojami
(Chcę siku!
na przemian z: Chcę kupkę!...)
drogę do domu.

z poprzedniego sezonu...

wowany w bajorku ;)
cioci Izi.

na Wolnicę...

jakiegoś z gruba ciosanego
jegomościa ;)




udzielić pierwszej pomocy ;)

Pana Twardowskiego
na kogucie...

że Mimi zupełnie straciła
poczucie rzeczy-
wistości...

jak znalazła się w labiryncie...

przez Ptaki-Dziwaki ;)

nie dość, że do góry nogami...


podziwiała kamienie...


różne obrazki...

przypadły Mimi do gustu :P

w towarzystwie cioci Oksany
(i jeszcze kilku szaleńców
z wędkami:P)

odwiedziła Mila
pewien cudny domek
z widokiem na Tatry...

z widokiem na
Szymka...

(a także na nie ujętą tu
maleńką Natkę)

dość sceptycznie -
najpierw sprawdzając
stan jej stóp...



wystawili jej certyfikat:
nadaje się do zabawy
z dziećmi
poniżej 6 roku życia :P

spojrzeli w przyszłość
i dojrzeli tam koniec...
miesiąca...


w swoje ręce...

przejść do sierpnia ;)