11 listopada 2010

Październik

Wycieczka na Rynek
wzbogaciła Milę...











...o nowe doświadczenia ;)

















W pracy u Cioci Doroty
Mila czuła się nieco...
przytłoczona i zagubiona.












Całe szczęście,
szybko się w tym
biurowym gąszczu...












...odnalazła ;)


















Weekend nad Rabą.





























Oprócz przerdze -
wiałego kubka...













...znalazła Mila
również trochę ;)
kamieni...












...z których mama
wyczarowała rodzinę ;)













...a nawet...













...dwie rodziny...



























...które zapewne by się
jeszcze rozrosły...














...ale o zachodzie słońca
z rzeki wyłonił się Zwierz
i porwał Milę i mamę
do domu ;)














Mila odziana (własno -
ręcznie;)
w starą czapkę, koszulkę taty
i kalosze paraduje po przedpokoju.
Mama: - Wyglądasz, jak chłop
w polu.
Mila: - Nie, jak konik polny!
;)











Mila przeprowadziła dziś
tacie kontrolę biura ;)













Zajrzała w każdy kąt...














...nawet ten, wydawało się,
zupełnie niedostępny ;)


















Zachód słońca
podziwiany z nowej kładki...













...okazał się tak fascynujący...














...że aż Milę... zatkało ;P





















Mila ma czasem wrażenie,
że ta ciocia Ewa...













...to wcale
nie jest żadnym lekarzem...













...a po prostu Świętym Mikołajem :P




[Ech, jak to się kiedyś marzyło
o posiadaniu Cioci-Z-Ameryki]











Dziś Mila ze swoją ukochana
Kurką
wskoczyły na grzędę...












...by trochę poplotkować :)





















Po wizycie u cioci Karoliny Od
Świecącego Globusa ;)
Mila rozmawiała z mamą
o ruchu obrotowym Ziemi
i jego konsekwencjach;)
i stwierdziła co następuje:
- Jak się jej skończą baterie,
to się przestanie kręcić :P





Jesień w pełni.












































...o czym Milena informuje
wybranych (!) przechodniów.


















Pierwsza w życiu
podróż pociągiem
(na który Mila sama
kupiła bilet:
- Poproszę bilet do Zuzki i Szymka)
;P








Dziękujemy pasażerom
za wyrozu - miałość;)
Następna podróż pociągiem -
nie wcześniej niż za 10 lat :P
















Zwiedzanie stolicy rozpoczęła Mimi
od Syrenki ;)



















...i Muzeum Techniki.














Muzeum to okazało się
bardzo... osobliwe:P













Każdy znalazł tam coś dla siebie.














I chociaż upilnowanie
Mileny (a raczej eksponatów)...













...graniczyło z cudem...














...to jednak warto było...














pokonać ten niemalże...














...nadludzki wysiłek ;)...














...by zobaczyć na twarzy Mimi
prawdziwą i dogłębną...













fascynację,
kiedy dotarliśmy
do sali komputerowej ;)












Niektóre muzealne eksponaty
-np. pralki...



















...były nieco bardziej
przyziemne...













[choć nie wszystkie!;)














...inne zaś nieco bardziej
...odlotowe...













...niektóre nawet bardzo-...














...-bardzo odlotowe :P














W muzeum dzieciaki
otrzymały od sympatycznego pana
po kawałku czystej miedzi...












...z których własnoręcznie
(a w praktyce - przy pomocy rąk
własnych mam ;) mogły sobie
wybić monetę.










I tak oto wizyta w muzeum
wzbogaciła nasze dzieci ;)


















Dziewczyny tak sobie siedziały
i dumały, co by tu zrobić...













...aż w końcu Mimi
(z tej bezczynności) oklapła
i trzeba ja było trochę...podlać.















Dzieciakom najwyraźniej
się dziś nudziło...














...a nawet bardzo...














...bardzo...














...baaardzo nudziło ;P





















Kolejny dzień i kolejne -
a dokładniej, kolejowe ;)
muzeum.











Były tam różne pociągi -
takie małe...














...takie ciut większe...














...i takie całkiem ogromne.














Wielkość tych ostatnich
zaskoczyła nie tylko
dzieciaki;)












[Choć wrażenie wywołane
na Szymku raczej
nie było pozytywne ;)]












Mimi znalazła się
w swoim żywiole -
schodki...



















...pokrętła...














...i składziki na drewno
w lokomo - tywach...













...okazały się
prawdziwym hitem...













...dla dziewczyn, oczywiście,
bo Szymek postanowił
zaczekać na zewnątrz ;)












Ogromne wrażenie zrobił również
na dzieciakach pociąg pancerny-
tak ogromne, że nawet
nie chcieli się z nim
sfotografować;)










Odważyła się tylko Zuzka -
jednak, na wszelki wypadek,
z zasłoniętymi oczami :P


















Jak się okazało
ciocia Ania posiada
prawdziwie welofunkcyjny kosz ;)












...czego dowiodła Milena :P



















W drodze do Kolonii (polecamy!)
Szymek z Milą postanowili
trochę odpocząć












Po chwili dołączyła do nich
również Zuzka.













Trochę jednak czuła się
przez tych dwoje ignorowana ;)
















Wyjrzała Mimi przez okno...




















...dojrzała paparazzich...




















...zatrzasnęła drzwi i okiennice
...i wróciła do Krakowa :P




















Dziś Milena...














...i mama piekły ciasteczka.

























































































...które potem Mimi rachowała...














...układała...





























...by w końcu je zjeść ;)




















Nie ma co,
w tym roku jesień
nas rozpieszcza ;)










































Dziś Mimi sfotografowała
(zupełnie sama ;)
jesień...












...i mamę ;)

















W rozmowie z mamą Mila
nie mogła sobie przypomnieć
nazwy pewnego zwierzątka.
Mama: - No, Mimi, kto to tak wolno się porusza?
- Szymek, - powiedziała Mila, po czym
niespiesznie zakończyła miesiąc.