Tymczasem na wieś zjechała się ze świata spora część rodziny.
Było dużo radości! :)
Jurek ciągle przechodził z rąk do rąk,
jednak chyba najlepiej było mu u dziadka Andrzeja i u cioci Oli...
...oraz na stole...
...gdzie próbował wyrwać
(albo chociaż złamać, a w najgorszym razie przynajmniej porządnie zatrząsnąć!)
ogrodową parasolkę:)
Mila natomiast najchętniej nie wychodziłaby z basenu...
...do którego próbowała zaciągnąć kuzyna...
...jednak kuzyn okazał się - ku zdziwieniu Mili - absolutnym szczurem lądowym
(a może po prostu obawiał się znaleźć jednym zbiorniku wodnym
z taką szaloną kuzynką ;P)
Do kąpieli w basenie (tym razem - ku zdziwieniu mamy!)
został dopuszczony również Jerzyk.
Natomiast druga ciocia i z drugim kuzynem
preferowali bardziej spokojne formy wypoczynku:
...kawka/przecierowa zupka w cieniu...
...kontemplowanie przyrody...
...czy układanie na krzesłach kamyków :)
I tylko od czasu do czasu -
dla rozruszania kości, a przede wszystkim mięśni twarzy -
ciocia organizowała sparing -
WALKA O SMOCZEK :P
Oczywiście (choć może wielu się zdziwi ;P),
również i Mila z Hugosiem mieli chwile wyciszenia :)
Było malowanie (4 minuty:P)...
...i gra na pianinie...
...wspólna...
...przynajmniej przez pierwsze 2 minuty...
...bo kuzyn szybko Milę wyrugował...
...i rozpoczął własne poszukiwania pięknych dźwięków...
...a nawet prawdziwe muzyczne eksperymenty :)
[kto wie, może kiedyś wygra konkurs chopinowski
grając łokciem...:P)